Sprzęt windsurfingowy kupić, czy wypożyczyć?
Niezależnie od tego jesteś początkujący czy doświadczonym windsurferem w pewnym momencie pojawi się pytanie: kupić czy wypożyczać? Prowadząc szkołę windsurfingu, takie pytania słyszymy naprawdę często. Postanowiliśmy więc pokrótce przybliżyć i wyjaśnić w który
momencie kupować sprzęt (jeżeli w ogóle kupować) oraz na co
zwrócić szczególną uwagę.
Jeżeli dopiero zaczynasz swoją przygodę z windsurfingiem, absolutnie, z pełną odpowiedzialnością, na
początku rekomendujemy kilka lekcji z instruktorem w szkółce
windsurfingowej.
Kiedy chcemy spróbować już pływania bez opieki
instruktora, zdecydowanie na początku sprzęt wypożyczamy! Ideałem
jest znalezienie wypożyczalni, w której spotkamy profesjonalną
obsługę, która na podstawie krótkiej rozmowy pomoże w doborze
sprzętu. Przy pierwszych próbach pływania bez instruktora, proponujemy wybrać deskę mieczową, taką samą, na
jakiej pływało się na lekcjach lub nawet odrobinę większą. Pamiętajmy, że teraz nie mamy przy sobie korygującego nas coacha, a jesteśmy zdani
tylko na siebie z trzymaniem wysokości, błędami przy zwrotach itp.
W zależności od tego, jak nam idzie,
dobrze byłoby zmieniać deski na bardziej zaawansowane – najpierw
zmniejszamy litraż, nadal pozostając przy deskach mieczowych, aż
dojdziemy do dużej deski freeridowej, która nie będzie miała
miecza. W większości wypożyczalni, nawet w trakcie jednego
wypożyczenia, można sprzęt wymieniać,
żeby móc dopasować go jak najlepiej do swoich umiejętności i
stylu pływania.
Dopiero w momencie, w którym dobrze
czujemy się na desce bezmieczowej możemy myśleć o zakupie
własnej.
Czemu dopiero teraz? Sprzęt
windsurfingowy do najtańszych nie należy i kupowanie deski mieczowej
200 litrów, potem kolejnej 180 litrów, potem jeszcze trochę
mniejszej kompletnie finansowo jest niezasadne. Tym bardziej kupienie
sprzętu na wyrost również mija się z celem, gdyż nie dość, że
umiejętności nie będą tak szybko postępować, jak miałoby to
miejsce na desce szkoleniowej, to nieustanne upadki przy braku
równowagi na za małej desce i rąbanie masztem i bomem w pokład
nie dość, że przyniesie ogromną ilość frustracji, to jeszcze
niejednokrotnie spowoduje zniszczenia sprzętu i oby nie niszczenie
własnego ciała również.
Podsumowując zatem: nie kupujemy
sprzętu na wielki wyrost i nie kupujemy sprzętu szkoleniowego.
Pamiętajmy też, że deska to jest
tylko niespełna połowa wydatków. Do windsurfingu potrzebujemy też pędnika na który składa się: żagiel, maszt, bom, przedłużka/pieta masztu oraz palety do połączenia go z deską.
Zwrócić zatem bacznie uwagę, czy w ogłoszeniu ktoś
sprzedaje sam żagiel, czy jest to cały, gotowy do pływania pędnik. Można
mieć bowiem np. jeden maszt, na którym uda nam się otaklować
kilka żagli, dlatego też warto przy mniejszych żaglach zadbać o
to, żeby miały one tzw. „vario-top”, czyli możliwość
regulacji i nałożenia żagla na zbyt długi maszt.
Co z okazjami szukającymi jelenia?
Jak to zwykle w naszym świecie bywa,
na swej drodze spotykamy „uprzejme” osoby, które z największą
przyjemnością sprzedadzą nam swoją deskę sprzed 20 lat wraz ze starym dacronowym żaglem z małym przezroczystym okienkiem, gdyż przecież
„oni się na tym sprzęcie uczyli”. Często deski takie mają po
3,5m długości i pół metra szerokości. Oczywiście "x" lat temu
wszyscy uczyli się i pływali na takim sprzęcie, gdyż tylko taki
był dostępny i taka była ówczesna wiedza na temat budowy i
kształtu desek. Jednak technika nie tylko w elektronice poszła do
przodu, a w windsurfingu również. Obecnie deski mocno zostały
skrócone po długości, natomiast zdecydowanie zwiększona została
ich szerokość, a wszystko po to, by sport ten był łatwy i
przyjemny. Żagle również mają zupełnie inne kształty niż kiedyś oraz uszyte są z innych materiałów. Obecnie, zaczynając przygodę z windsurfingiem, otrzymujemy w szkółce wielkiego
200 czy 250 litrowego „naleśnika”, na którym stoi nawet uczeń
ważący 150 kg. Na takiej desce nie uczymy się z wysiłkiem łapania równowagi,
bo stanie zbliżone jest do stania na podłodze, a od razu uczymy się
wyciągać żagiel z wody, ustawiać się w prawidłowej pozycji i
niemalże od razu uczymy się pływać, a nie stać, jak to było w
przypadku długich i wąskich desek. Wiele sprzętu sprzedawanego na fb czy na Allegro nadaje się co najwyżej na dekorację lub do
windsurfingowego muzeum. W każdym przypadku zakupu najlepiej
skonsultować się z bardziej doświadczonymi windsurferami, ale
niekoniecznie w pełnym hejtu Internecie, tylko może na żywo na
spocie?
A jeżeli chciałbym mieć coś
swojego, to co kupić w pierwszej kolejności?
Zdecydowanie najlepiej najpierw kupić
piankę. Jeżeli spodobało nam się pływanie, można to zrobić
już w czasie kursu. Wypożyczalnie mają oczywiście pianki, które
są nieustannie prane i dezynfekowane, natomiast nie ma to jak własna
pianka :) Budżet, który na taką piankę chcemy przeznaczyć jest
oczywiście sprawą bardzo indywidualną, natomiast na początek
warto odwiedzić Decathlon, gdzie ceny zaczynają się już od
kilkudziesięciu złotych.
A czy są jakieś plusy w posiadaniu własnego sprzętu?
Oczywiście! Przede wszystkim, pływamy na sprzęcie, który znamy, który mamy ustawiony konkretnie pod siebie i opływany. Nie ma efektu "przestawionych linek" czy "zbyt szerokich footstrapów". Jeżeli trzymamy sprzęt w przechowalni nad wodą, możemy w każdym momencie urwać się z pracy na "spotkanie", zdjąć żagiel z haka i w przeciągu zaledwie kilku minut od dotarcia na spot, jechać w ślizgu. Nie ma wówczas problemu, że sprzętu w wypożyczalni akurat dla nas zabraknie i będziemy musieli czekać, aż ktoś zwolni dopasowany do nas żagiel.
Jeżeli chcemy jeździć na różne spoty, na których nie ma wypożyczalni, również jest to jedyna opcja na ich eksplorowanie. Inaczej wygląda sprawa z eksploracją zagranicznych spotów, gdyż tutaj dochodzi kwestia kosztów transferu ponadwymiarowych ciężkich paczek i kwestia umiejętności bezpiecznego zapakowania sprzętu, ale temu tematowi poświęcimy może osobny artykuł.
Kiedy zatem nadejdzie czas na zakup
całego sprzętu, pytania na które musimy znać odpowiedź to:
Ile mam czasu na pływanie?
Na jakim akwenie głównie będę
pływać (czy jest to jezioro, czy raczej morze, w Polsce, czy za
granicą).
Gdzie będę ten sprzęt przechowywać?
Czy mam może dużą rodzinę, gdzie deska będzie przechodzić ze starszego na młodszego i wydatek może jednak jest opłacalny?
Jakie warunki mnie interesują:
czy pływanie przy 40 węzłach na malutkiej desce z małym żaglem,
czy raczej słabowiatrowo na Formule lub dużym Freeridzie.
Czego tak naprawdę od
windsurfingu oczekuję – znowu, czy kręci mnie prędkość i
chciałbym pływać jak najszybciej, czy może jednak fale i walka z
żywiołem morskim, czy raczej chcę się nauczyć skakać, kręcić
żaglem i robić najróżniejsze ewolucje? Każda z tych odnóg potrzebuje innego sprzętu. Wiadomo, że z deski szkoleniowej nie
wsiądziemy od razu na Formułę, natomiast, może warto tak długo
wypożyczać sprzęt, aż będę mógł sobie tą Formułę zakupić?
Pozdrawiamy i życzymy ogromnej ilości
super zabawy na wodzie
Ania Leciejewsa & LSURF Team